Za sprawą DODO z Browaru Artezan
przenieśliśmy się gdzieś na egzotyczną wyspę i
nieprawdopodobnie łatwo odnieśliśmy wrażenie, że mamy środek
lata. Degustowane przez nas piwo w stylu Tropical IPA nie jest
przesadzonym sokiem owocowym, a trunkiem ze świetnie przełamującymi
się smakami. Wyruszcie z nami w kilkuminutową podróż!
Piwo zmusiło nas swoim atrakcyjnym
wyglądem do szybkiego rozpoczęcia degustacji. To dopiero początek,
a już trafiamy gdzieś dalej niż nad polskie morze. Plaża, wyspa,
palmy. Mimo, że mamy styczeń, to zrobiło się naprawdę wakacyjnie
i upalnie. Ależ jest pijalne. Schłodzone, mocno orzeźwiające i
soczyste DODO robi na nas wrażenie od samego początku. Wydaje nam
się, że dość szybko zniknie z naszych szkieł, przez co nie
ocenimy jak zmienia się po upływie czasu.
Dzieło Browaru Artezan jest bardzo
mętnym, gęstym piwem o pomarańczowej barwie, która w połączeniu
z użytą pulpą owocową powoduje, że z wyglądu przypomina sok
pomarańczowy. W smaku mamy do czynienia przede wszystkim z owocami
takimi jak mango i marakuja. Wraz ze wzrastającą temperaturą
trunku coraz mocniej generowana jest przez nie delikatna słodycz. To
jednak nie wszystko z czym mamy do czynienia smakując to tropikalne
piwo. Bardzo pozytywnie odebraliśmy też wyraźną choć
jednocześnie wygładzoną goryczkę (być może za sprawą laktozy),
która utrzymuje się na naszych receptorach smakowych stosunkowo
długo. Oczywiście na pełnych obrotach zapracowały zastosowane
amerykańskie odmiany chmielu. Te wpłynęły również znacząco na
aromat tego trunku, który oprócz owocowego charakteru uwalnia też
nuty przypisywane właśnie do użytych odmian chmieli: Amarillo, Centennial, Mosaic, Citra. Nie chcemy szybko wracać z tej wyspy, ale piwa jest w naszych
szkłach z każdą sekundą coraz mniej.
Uwaga jeszcze na niej jesteśmy!
Koniecznie musimy więc Wam podkreślić fakt, że wspominana
goryczka dominuje smak i aromat owoców. Czyni to jednak w tak
elegancki sposób, że wzajemne przełamywanie tych dwóch różniących
się od siebie odczuć spowodowało w praktyce, że… wypiliśmy już
całe piwo. Siedzimy więc dalej nad pustą butelką, przyglądamy
się DODO i chcąc wydłużyć tę podróż czytamy o tym wymarłym gatunku ptaka z rodziny gołębiowatych, które niegdyś
zamieszkiwały wyspę Mauritius. Z jednej strony przykro, że
degustacja była dziś bardzo krótka, ale z drugiej cieszymy się,
że naprawdę ani przez moment nie myśleliśmy o śniegu zalegającym
za oknami, a przede wszystkim doceniamy to co zapewnił nam Browar
Artezan. Tropikalne DODO skosztujemy na pewno podczas najcieplejszych
dni tego roku i aż ślinka cieknie na myśl jak kapitalnie będzie
potrafiło nas orzeźwić. Skąd ta pewność? Pewnie dlatego, że
skutecznie robi to również zimą. Smacznego!
PS. Dobrze, że autorzy zdecydowali się
na wniesienie choć 6% alkoholu, których i tak nie wyczuwamy ani
przez moment.
Komentarze
Prześlij komentarz