Dziś krótko, zwięźle i na temat.
Miłosław Niefiltrowane zagościł na naszym stole podczas środowego
wieczoru z Ligą Mistrzów. Miała to być zupełna odskocznia od
ostatnio degustowanych przez nas trunków. Tak też było – w
dodatku okazało się, że piwo sprawdza się w postawionych przed
nim warunkach.
Do Ligi Mistrzów? Super. Do chipsów?
Idealne. Bez nich? Też całkiem przyzwoicie. A jak sytuacja w szkle?
Miłosław Niefiltrowane radzi sobie w nim całkiem nieźle. Mętność
nadaje mu atrakcyjności, a wysoka piana podnosi ją o jeszcze jeden
punkt. Jeśli chodzi o aromat, to też nie jest zły. Mamy tu słodkie
nuty, ale i bliżej nieokreślone owoce. Delikatnie można podciągnąć
to piwo pod Pilsa, choć na etykiecie twórcy z Browaru Fortuna o tym
nie wspominają.
W smaku też jest przyzwoicie. Słodkawy
posmak, a także delikatna goryczka sprawiają, że nasze receptory
smakowe nie są atakowane z agresją. Trunek sprawia wrażenie
stosunkowo gładkiego. Pije się całkiem przyjemnie. Dodatkowy punkt
podarowalibyśmy gdyby w meczu padły jakieś bramki dla Manchesteru
United (żart).
Nie twierdzimy, że Miłosław
Niefiltrowane zasługuje na najwyższą z możliwych ocen, ale to
właśnie po niego, a nie na najpopularniejsze na rynku lagery
sięgniemy jeśli znów poczujemy potrzebę odmiany. Spróbujcie przy
okazji sami. Zdrówko!
Komentarze
Prześlij komentarz