Po rewelacyjnych wrażeniach związanych
z degustacją Juicy Melody (Double IPA) od Browaru Rockmill
postanowiliśmy zapewnić sobie potrójną dawkę wrażeń. Przyszedł
więc czas na otwarcie 330ml butelki Juicy Symphony (Triple IPA). Już
na samym początku atakuje nas niebywała mętność piwa i świetny
owocowy aromat. Czujemy jakbyśmy znaleźli się na egzotycznej
wyspie, gdzie od tygodnia spoczywa rozbity statek wypełniony tonami
dojrzałych owoców. Czy 9% alkoholu nie psuje sprawy? Może Was to
zdziwi, ale twórcy doskonale go ukryli. Znów musimy zapytać –
jak oni to zrobili? Zacznijmy od początku…
W szkle mamy do czynienia z gęstym,
mętnym piwem pokrytym wysoką pianą. Rozglądamy się, ale oprócz
nas nie ma tu nikogo więcej. Czekamy jeszcze przez moment i
testujemy aromat. Ten odbiega nieco od zapamiętanego przez nas
zapachu Juicy Melody (Double IPA). To chyba jednak dobrze, bo nie
pijemy właśnie podrasowanej kopii, a kolejną indywidualność
mającą w sobie cechy charakterystyczne tylko dla niej…
W wyniku wspomnianego we wstępie
uderzenia statku o brzeg powstało coś, co przypomina gęsty owocowy
szejk, który skutecznie rozbudza naszą wyobraźnie. W rezultacie w
Juicy Symphony (Triple IPA) czujemy bardzo słodkie brzoskwinie,
mango, marakuje i nieco bananów. Jest owocowo i to naprawdę
potrójnie! Jest też gorąco, jak na tropiki przystało. 9% alkoholu
jednak nie istnieje. Nie czujemy tu nawet 3%. Majstersztyk! Jesteśmy
w bardzo pozytywnym szoku, ale idziemy przed siebie, bo wiemy, że
czeka nas jeszcze sporo wrażeń. Przed upałem spróbujemy schronić
się we wraku. Tu jednak też jest bardzo gęste powietrze.
Przynajmniej pachnie rewelacyjnie i chyba jeszcze bardziej
intensywnie… Wszędzie tworzą się strumienie soku z owoców.
Siadamy na chwilę w jednej z napotkanych kajut i przymierzamy się
do analizy smaku!
Obłęd. Owocowa, gęsta mikstura
bogata w brzoskwinie i mango przypomina nam ten sok płynący
korytarzami. W dodatku bardzo słodki sok, który nie gasi naszego
pragnienia. Sięgamy po kolejny łyk. Słodycz znów dominuje, ale
wybić próbuje się też chmiel, który przypomina, że mamy do
czynienia z piwem. Nie ma tu jednak wyraźnej goryczki. Kończymy
powoli degustację i wychodzimy z wraku. Czujemy jakbyśmy zostali
poddani hipnozie. Na zawsze już Juicy Symphony od Browaru Rockmill
będzie nam się kojarzyć z tonami owoców, gęstością
przypominającą sok, genialnie ukrytym alkoholem i słodyczą, którą
osobiście odrobinę byśmy obniżyli.
W ramach podsumowania stwierdzić
wypada, że jest to pozycja obowiązkowa dla każdego fana piwnych
trunków. Przy okazji sprawdźcie też zamieszczoną niedawno na
Piwnym Nocniku recenzję Juicy Melody, które zadziwiło nas solidną
dawką winogronu, melonów i dojrzałych gruszek.
Komentarze
Prześlij komentarz