Drugim z premierowych piw jakie udało
nam się zdobyć podczas Silesia Beer Fest IV w Katowicach jest Chill
po Dymie Browaru PiwoWarownia. Degustacja trunku utrzymanego w stylu wędzony stout z papryką przeszła nasze najśmielsze oczekiwania. Podkreślić należy,
że nie jest to zasługa tylko i wyłącznie lubianego przez nas
dodatku w postaci ostrych papryczek habanero. Na wyróżnienie
zasługuje bowiem złożoność aromatu i smaku, która w rezultacie
wpływa na sukces tego piwa.
Nazwa Chill po Dymie to strzał w sam
środek celu. Mamy tu ostrość, która faktycznie wyłania się po
wyraźnej aromatycznej zadymie. Będziecie zaskoczeni jeśli
napiszemy, że to dopiero początek?
Piwo w szkle występuje w barwie
ciemnej czekolady ocierającej się o gdzieś o klasyczną czerń.
Piany właściwie nie zdążyliśmy zauważyć. Obojętnie nie
mogliśmy jednak przejść obok wspomnianego już na początku
aromatu, który ku naszemu zaskoczeniu uderzył ze szkła dość
dynamicznie. Zadyma to naszym zdaniem określenie bardzo bliskie
idealnemu. Jest tu charakterystyczna wędzonka, ale i bardzo
szlachetnie zaprezentowana paloność. Twórcy poszli jednak dalej i
w towarzystwie powyżej wymienionych atrakcji zestawili jeszcze
zapach słodkiej czekolady i łagodnej kawy. W efekcie doświadczamy
bogatego złożonego bukietu i mamy świadomość, że po dymie
przyjdzie jeszcze pora na chill.
Docieramy do momentu kiedy naszą uwagę
zaczyna przykuwać smak. Degustowany przez nas Stout nie należy do
gęstych. Jest jednak na tyle treściwy, że szybko zostajemy
pozbawieni wszelkich obaw. Chill po Dymie jak rasowy gracz odkrywa
przed nami kartę po karcie, dopieszczając nasze receptory smakowe
palonością, kawą, czekoladą, dostrzegalną słodyczą, ale i
ponownie tytułowym dymem, który skutecznie nadaje trunkowi
prawdziwego charakteru. Twórcy doskonale wiedzieli w jakim celu go
wprowadzają, dzięki czemu ani przez chwilę nie występuje w roli
statysty.
Jednak to, co dzieje się już po
przełknięciu tego bogactwa ociera się o majstersztyk. W
towarzystwie pozostających przyjemnych posmaków zaczyna dawać o
sobie znać papryczka habanero, która delikatnie grzeje nasz
przełyk. Po tytułowym dymie i wszystkich emocjach z nim związanych
mknie teraz przed siebie jak gwiazda po czerwonym dywanie. Z każdym
łykiem zaczepia nas swoją pikantnością, ale czyni to z prawdziwą
gracją. Jeśli nie lubicie bardzo ostrych klimatów, to w tym
przypadku na pewno nie zostaniecie odstraszeni. Do habanero z jakim
mamy do czynienia w tym piwie idealnie pasuje bowiem określenie -
wisienka na torcie, a precyzyjniej - papryczka na Stoucie.
Tym akcentem zakończymy naszą
recenzję tego bardzo udanego premierowego trunku zespołu
PiwoWarownia. Wierzymy, że Chill po Dymie zostanie na scenie
zauważony, bo naprawdę na to zasługuje. Świetna robota!
Czytaj też:
Komentarze
Prześlij komentarz