Wczoraj informowaliśmy
Was, że na rynku pojawił się premierowy produkt Kompanii
Piwowarskiej. Co jasne, mowa o piwie Książęce Porter wyposażonym
w ekstrakt na poziomie 20% wag i 8% alkoholu. Dziś mamy już dla Was
owoc degustacji w postaci recenzji zdradzającej rzeczywisty aromat i
smak tego piwa. W ramach wstępu zasygnalizujemy Wam tylko, że jest
całkiem nieźle.
Butelkę zdobi etykieta
utrzymana w czerni, brązie i złocie. Są to chyba najczęściej
wybierane przez Browary kolory jeśli chodzi o etykiety piw
reprezentujących styl Porter. Wchodząc w szczegóły wspomnieć
musimy, że oprawa graficzna nie odbiega od tej znanej z innych piw
serii Książęce. Jest to wyraźna kontynuacja charakteryzująca się
naniesioną symboliczną grafiką – w przypadku naszego Portera
jest to kotwica i koło sterowe statku. Dla porównania Złote
Pszeniczne zdobi kłos pszenicy.
Co możemy powiedzieć o
wyglądzie samego trunku? Tyle, że nie powinien nikogo zaskoczyć.
Kolor bliski czarnemu miesza się z ciemnym brązem i ujawniającymi
się w świetle czerwonymi przebłyskami. Całkiem niezły występ
notuje piana wpadająca w beż. Szybko jednak opada do niemal zera,
co powoduje, że zapominamy o tej epizodycznej wstawce.
Słuchajcie teraz, bo
zaczynamy buszować wśród aromatów. Co ciekawe, Książęce Porter
nie zawiał nudą, a raczej zaskoczył nas rządzącą nutą wiśni.
W dodatku jest stosunkowo świeżo i rześko. Pokusić można się
nawet o stwierdzenie, że to wiśnia skąpana w czekoladzie nas tak
uwodzi. Być może dlatego klasyczna mleczna czekolada i kawa nucą
sobie własną melodię dopiero na drugim planie. Ale co ma
powiedzieć paloność, która błąka się po planie trzecim? Tak
czy inaczej konstrukcja tego bukietu sprawia wrażenie ciekawej i
przyjemnej. Oceniając całokształt jest łagodnie, deserowo i bez
agresji. Nam to pasuje, ale popływajmy jeszcze w smaku.
Dobre – zabrzmiało
banalnie, ale właśnie takie słowo nasunęło nam się na myśl
jako pierwsze. Spokojnie, szczegóły też zdradzimy. Smak Książęcego
Portera zbudowano z mlecznej charakteryzującej się słodyczą
czekolady, ale i stosunkowo delikatnie wtrącającej się kawy,
skropionej śladowymi ilościami karmelu. Zaznaczyć należy, że w
trakcie degustacji piwo się zmienia. Aromat ewoluuje i do gry
wpuszcza owoce w suszonej postaci. Te pojawiają się również w
smaku, dając całkiem przyzwoity efekt mogący przywoływać na myśl
likier wiśniowy. No powiemy Wam – nie jest to nudny Porter.
Książęce Porter to
piwo dość gęste i jednocześnie stosunkowo lekkie. Alkohol na
poziomie 8% nie szturmuje do przodu, a bardzo delikatnie rozgrzewa od
środka. Dostrzegalna słodycz nie pozwala zakwalifikować go do
kategorii wytrawnych. Na pewno nie pozwala go też porównywać do
takich piw jak chociażby Żywiec Porter, czy Grand Porter od Browaru
Amber. Produkt Kompanii Piwowarskiej jest bowiem po prostu inny. W
ślepym teście bez problemu zdobędziecie 3/3 punkty.
Na zakończenie
stwierdzamy, że Książęce Porter został przez nas odebrany
całkiem pozytywnie. Taka interpretacja stylu może podobać się też
osobom, które preferują Portery łagodniejsze. Brak agresji,
alkoholowej inwazji, a także pozbawienie trunku nudy za sprawą
ciekawych wstawek w postaci suszonych owoców, czy wiśni to
połączenie mogące być alternatywą dla istniejących już piw w
tym stylu.
Czytaj też:
Komentarze
Prześlij komentarz