Jeśli śledzicie nasz
profil na Instagramie, to wiecie, że podczas finału Ligi Mistrzów
postawiliśmy też na piwo Stare Misto wypuszczone przez Browar z
Ukrainy. Dlaczego akurat ten trunek? W lodówce nie mieliśmy żadnych
pozycji z Hiszpanii i Anglii, a że mecz odbywał się na Ukrainie,
to wybór padł właśnie na reprezentanta tego kraju. Pół żartem
pół serio zmierzamy do recenzji. Czy lepiej kupić Żubra, czy
jednak warto dać dwa złote więcej i spróbować czegoś innego?
Stare Misto, czyli złoty
trunek z bardzo wysoką pianą skonstruowaną przez grube pęcherzyki
nie jest raczej piwem, o którym można rozkminiać przez godzinę.
Jest to jednak pozycja, którą warto spróbować chociażby w celu
osobistego zestawienia jej na tle innych klasycznych lagerów.
Oczywiście kolosalnych różnic w smaku i aromacie nie powinniśmy
się spodziewać. Nie przywykliśmy jednak do tego, by wszystko
wrzucać do jednego wora. Czas na małą garstkę konkretów.
To, co od razu nasuwa się
na myśl to fakt, że Stare Misto nie raczy nas goryczką. Mamy tu do
czynienia z orzeźwiającym chmielowo-słodowym i lekko słodkawym
smakiem. Taka konstrukcja nie wybiega rzecz jasna poza ustanowione
standardy… Jest to jednak piwo, którego w ślepym teście nie
pomylicie z pierwszym lepszym lagerem dostępnym na naszym rynku. Nie
wiemy, czy to zasługa samego procesu produkcji, czy chociażby
zastosowanych odmian chmieli, ale coś tu jednak do nas szepcze.
Fakt, różnice są minimalne, ale jednak występują.
Na początku tej krótkiej
recenzji zadaliśmy pytanie, czy lepiej kupić Żubra, czy jednak
warto dać dwa złote więcej i spróbować czegoś innego. Osobiście
stawiamy na wariant drugi i widzimy po Was, że też lubicie
eksperymenty. Takie degustacje kończą się rzecz jasna zarówno
miłymi niespodziankami, jak i rozczarowaniami, ale tak samo jest
przecież, gdy sięgamy po krafty. Zachęcamy czasem skok w klasykę
– nieważne, czy do grilla, czy do chipsów i meczu.
Komentarze
Prześlij komentarz