Wkręciliśmy się w
Mundial. No dobra - nawet kupiliśmy piwo oznaczone na etykiecie
nazwą Polska, bo przecież jak wkręcać się w sportowe święto,
to na całego i w towarzystwie barw. Za projektem jak udało nam się
ustalić stoi Browar Jana – taki krótki i niezbyt widoczny
komunikat płynie do nas z etykiety.
Ok. Co to właściwie za
styl? Nie napisano. Twórcy poszli po najniższej linii oporu. Mamy
wrażenie, że zdecydowali się po prostu na Mundialu dorobić
serwując szerokiemu gronu odbiorców po prostu – piwo. Jak to się
ma do głoszonego na festiwalach hasła – „Małe browary
rzemieślnicze warzą z pasją, a koncerniaki żeby zarobić”?
Okej, ale wracając na
właściwe tory dochodzimy do wniosku, że nie powinniśmy mieć do
autorów tego piwa większych pretensji – z etykiety nie wynika, że
miał być to kraft pełną gębą, wołający do nas, że został
nachmielony genialnymi odmianami, że wspomaga go praca płatków
owsianych i wreszcie, że jest ultra rzemieślniczy. Wniosek możemy
jednak wyciągnąć jeden - Browar Jana zrobił masówkę. Tak czy
inaczej zdecydowaliśmy się jej spróbować. Świadomie.
Nie spodziewaliśmy się
oczywiście cudów. Wiedzieliśmy, że jest to po prostu - taki tam
produkt pod Mundial, wart pewnie połowę ceny, którą zapłaciliśmy.
Tak też było. Spokojnie – dało się to wypić, ale gdybyśmy
mieli określić styl, to pokusilibyśmy się o stwierdzenie, że
jest to mix lagera, z pilsem i marnym rozwodnionym, majaczącym po
drugiej stronie rzeki India Pale Ale. Moglibyśmy nawet uznać, że z
każdego tanka zlano co nieco i tak właśnie powstał mundialowi
browarek pod meczyk – fani futbolu kupią. Może gdybyśmy tak
faktycznie uznali byłoby to przesadą. Oficjalnie więc – nie
uznajemy.
Kontynuujemy teorię, że
nie sposób mieć jakieś ogromne pretensje do twórców (bronimy
projektu na siłę?). Przecież nikt nie napisał nam na etykiecie,
że będziemy mieć do czynienia z konkretnym piwem, w konkretnym
stylu i o konkretnej jakości. Sam Browar Jana też jakoś specjalnie
nie chwali się na etykiecie, że to właśnie on wyprodukował to
piwo. Jakby nie zależało mu na tym, by odbiorca treści tego piwa
(„zachęcony” smakiem) w przyszłości szukał produktów ekipy z
Zawiercia na półkach sklepowych. Bo po co? W końcu robimy pod
masy, które i tak na co dzień piją Tyskacze i nie zyskamy takim
projektem niczego prócz jednorazowego zastrzyku pieniążków? Nie
wiemy, czy takie myślenie wkradło się w szeregi autorów, ale
podkreślmy raz jeszcze - można było zrobić to lepiej. Jak?
Chociażby w zbliżonym stylu do Browaru Raduga, który stworzył
Piłkarskie Złoto, czyli Pilsa, którego nie trzeba się wstydzić.
Może dlatego etykieta nawiązuje do każdego innego piwa
wypuszczonego przez ten zespół?
Podsumowując… Browar
Jana, Piwo Polska – do chipsów, albo lepiej - do meczu Polska
kontra Senegal. Też do szybkiego zapomnienia. Wniosek? Jeśli już
chcecie pobawić się w Mundial z piwem, to kupcie coś innego.
Margines:
Pomijając żenujący
występ naszej reprezentacji przyznać trzeba, że na boiskach każda
z ekip (poza naszą) potrafi pokazać widzowi kawał dobrej piłki,
czy walki o najmniejszy fragment boiska. Świeży przykład pierwszy
z brzegu? Iran – choć nie grał genialnie, choć wymienił
zdecydowanie mniej podań niż Hiszpania, choć przegrał… to
jednak pokazał, że walką i zaangażowaniem można nadrobić braki
i stworzyć kilka dobrych sytuacji, powodując niepokój w szeregach
przeciwnika i zbliżając się do zdobycia punktów. W efekcie –
kibice Iranu nie wstydzą się swojej kadry, a cały świat chwali ją
za podejście do rywalizacji. Fakt – punktów to Iranowi nie dało,
ale na tym Mundialu widzieliśmy już także udane ataki na
faworytów.
Polacy…, załogo
Browaru Jana bierzcie przykład z innych.
Komentarze
Prześlij komentarz